Nela - Literatura dziecięca - Książki ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart - Najwięcej ofert w jednym miejscu ⭐ 100% bezpieczeństwa każdej transakcji. Kup Teraz! Sprawa Katarzyny W.: Dziś kolejna rozprawa w procesie Katarzyny W., matki małej Madzi z Sosnowca, oskarżonej o zabójstwo swojej półrocznej sprawa Katarzyny W. Rozpoczyna się rozprawa w procesie Katarzyny W. oskarżonej o zabicie półrocznej córki. Dzisiaj zeznawać będą czterej odrzucił wniosek TVN24 o możliwość rejestracji przebiegu tej rozprawy. Wpłynął on do Sądu Okręgowego w Katowicach wczoraj. Sędzia Adam Chmielnicki podkreśla, że jawność rozprawy to podstawa, fundament sądownictwa. - Proces karny jest jawny, publiczny od 2000 lat - mówi. Sędzia dodaje, że to ma podwójną funkcję jest to wyraz prawa społeczeństwa do kontroli oraz prawo organów wymiaru sprawiedliwości, że wymiar sprawiedliwości jest sprawowany należycie, jest sali sądowej jest wyjątkowo dużo dziennikarzy. To dlatego, że dzisiejsi świadkowie i ich zeznania będą kluczowi dla procesu opartego na poszlakach. Będą poruszane bardzo drastyczne tematy, przedstawiane opinie lekarskie. Wśród dowodów są materiały audiowizualne o "drastycznej treści" - jak podkreśla sędzia Chmielnicki. Nie wiadomo, czy będą W. jak zwykle jest spokojna, pyta, czy biegłych w jaki sposób chcą referować wyniki swoich to Zbigniew Jankowski, Małgorzata Chowaniec, Mariusz Kobek, Czesław Chowaniec. Biegli są pracownikami Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, specjalistami medycyny sądowej..Zaczyna Czesław Chowaniec. Badał przyczyny zgonu wcześniej był biegłym przy ustalaniu przyczyn śmierci ofiar katastrofy na terenie Międzynarodowych Targów Chowaniec zeznaje. Opinia została wydana na podstawie sekcji zwłok, badania przedsekcyjnego, tomografii zwłok dziecka. Biegły podkreśla, że chodziło o ustalenie mechanizmu zgonu niemowlęcia. Ustalenia miały charakter wieloetapowy i były rozciągnięte w czasie. W takich przypadkach istotnym i bardzo ważnym diagnostycznie i opiniodawczo są ustalenia wynikające z dalszych badań pośmiertnych: histopatologicznych i kontynuuje. U dziecka badano możliwość wystąpienia zmian chorobowych, które mogłyby mieć wpływ na mechanizm śmierci. Takich zmian nie ujawniono. Wobec pojawiających się wątpliwości podjęto decyzję o kolejnych badaniach z zakresu neurohistopatologii w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Jednoznacznie wykluczono chorobową przyczynę śmierci Magdaleny W. W związku z tym rozszerzono zespół biegłych o eksperta z zeznaje, że wszystkie przeprowadzone badania, współpraca z innymi ośrodkami pozwoliły na wydanie opinii na temat mechanizmu śmierci dziecka. To dochodzenie zdaniem biegłego w tym przypadku było złożone, trudne. Uwzględniało wiele badań. Opinia, którą wydano jest wielospecjalistyczna i zespołowa. Dr Chowaniak podkreślił, że zespół biegłych podtrzymuje ją w całej prosi o złożenie zeznań prof. Zbigniewa Jankowskiego z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Biegły został Jankowski podkreśla, że w sprawie tej wykonywał badania histopatologiczne przysłanych mu wycinków z ciała Magdaleny W. Sporządził sprawozdanie, wnioski oraz udokumentował na barwnych fotografiach istotne zmiany wykryte podczas badań. Współuczestniczył z katowickim zespołem biegłym w opracowaniu opinii na temat mechanizmów śmierci W. Profesor podkreśla, że w pełni podtrzymuje treść opinii. To na jej podstawie sporządzono akt W. spokojnie słucha zeznań specjalistów. Coś notuje. Jest spokojna, lekko wyjaśnia, że poszukiwał mechanicznego powodu śmierci dziecka w postaci wylewów w mięśniach z oznaczonych okolic ciała oraz ze skóry z okolicy potylicznej. W oznaczonym materiale stwierdził obecność wylewów w mięśniu z okolic potylicy i w skórze z tej okolicy oraz w wycinkach z mięśni z okolicy odcinka szyjnego kręgosłupa. Te obrażenia odpowiadają wylewom stwierdzonym w czasie sekcji zwłok. Jeśli chodzi o układ nerwowy - badano wycinki z różnych części mózgu i rdzenia kręgowego. Charakter zmian w mózgu wskazywał na jego obrzęk i wtórne jego uszkodzenie w skutek zamrożenia. Podobne zmiany były w rdzeniu kręgowym. Nie było tam wylewów, będących następstwem urazu. Niemal identyczne zmiany jak w tym przypadku prof. widział w mózgach noworodków trzymanych przez jedną z matek w Jankowski pokazuje na fotografiach zmiany w mózgu Madzi. Wskazuje te, które mogły wzbudzić podejrzenia wystąpienia w mózgu dziecka nowotworu. Takie podejrzenia są czasie badania mózgu i opon mózgowych, klatki piersiowej i jamy brzusznej prof. Jankowski nie stwierdził zmian chorobowych, które mogłyby spowodować śmierć niemowlęcia. Zmiany zapalne w oskrzelikach i tchawicy nie miały wpływu na zgon. Także zmiany w płucach nie miały wpływu na śmierć Madzi. Uwagę zwróciły zmiany w płucach, nerkach, nadnerczach i wątrobie. Te w płucach to przekrwienia o małym, miejscami średnim stopniu nasilenia. Obrzęk płuc wieloogniskowy, rozedma ponownie pokazuje zmiany na fotografiach. Sędzia pyta Katarzynę W. czy chce podejść i obejrzeć zdjęcia. Katarzyna W. dziękuje i odmawia. Nadal notuje coś znudzona, z głową opuszczoną. Nawet nie spogląda w stronę stołu wyjaśnia mechanizm śmierci dziecka. Katarzyna W. uśmiecha się lekko. Naukowiec pokazuje na zdjęciach wylewy i przekrwione naczynia w nerkach. Wyjaśnia, że powstają one u dzieci łatwo wskutek Jankowski pokazuje zdjęcia wątroby Madzi i przekrwienia w jej obrębie. Na podstawie badań biegły wyciągnął wnioski, że zmiany w organach dziecka płucach, nerkach, wątrobie przemawiają za ostrym niedotlenieniem w skutek gwałtownego uduszenia. Katarzyna W. słucha tych ze też obrzęk mózgu, ciasnota w przestrzeni mózgowej. Prof. podkreśla, że w medycynie sądowej oprócz zmian, które się stwierdza morfologicznych bardzo istotne dla ustalenia przyczyny śmierci jest niestwierdzenie pewnych zmian chorobowych, uszkodzeń podczas Jankowski zakończył zeznania. Teraz dr. Małgorzata Chowaniec, specjalista medycyny sądowej z ŚUM. Sędzia Chmielnicki odebrał od niej Chowaniec zeznaje, że sporządziła protokół z sekcji zwłok oraz opiniowała mechanizm śmierci dziecka. Podkreśla, że wnioski w opiniach w całości podtrzymuje. Na tym etapie nie nic więcej do Mariusz Kobek, specjalista medycyny sądowej. Sąd odbiera przyrzeczenie. Biegły zeznaje, że w tej sprawie, kiedy zaistniała konieczność konsultacji z zakresu histopatologii po wspólnych ustaleniach w tym z prokuraturą zdecydowano o przeprowadzeniu dalszych badań w ośrodku w Gdańsku. Przesłano tam odpowiedni materiał i tam je wykonano. Biegły uczestniczył osobiście w tych badaniach i w sporządzaniu opinii sądowo-lekarskiej i innych. Został wyznaczony do koordynacji prac ośrodków. Dodaje do zeznań pozostałych biegłych, że opinia końcowa to wynik eliminacji różnych przyczyn zgonu Madzi. Chodzi o przyczyny chorobowe, związane z zatruciem i urazem mechanicznym (upadek dziecka, o którym mówi matka). Ustalenia pozwoliły stwierdzić, że dziecko zmarło w sposób nagły i gwałtowny. W medycynie sądowej w zależności od przyczyny zgony można podzielić na te w następstwie choroby oraz śmierć gwałtowną spowodowaną urazem np. zamknięcie dopływu tlenu do płuc, czyli uduszenie gwałtowne. Jeśli chodzi o czas umierania to mówimy o śmierci nagłej i powolnej. Mechanizm i przyczyna zgonu po badaniach pośmiertnych wskazały na uduszenie gwałtowne jako przyczynę zgonu Magdy. W pełni uzasadnia to stwierdzenie, że śmierć dziecka miała charakter nagły i się pytania. Sędzia pyta, czy obrażenia stwierdzone u Madzi mogły powstać pośmiertnie? Czy oskarżona mogła dziecko udusić, a następnie rzucić nim o ziemię, by upozorować wypadek?Biegły odpowiada, że w czasie sekcji były widoczne podbiegnięcia krwawe, wylewy - to dowód, że uszkodzenia te powstały za życia dziecka. Nie mogły powstać po śmierci Jankowski podkreśla, że zdarza się ,że po śmierci powstają wylewy, ale one są skąpe, małe, nie tak jak w przypadku małej sosnowiczanki. Obrażenia stwierdzone u Madzi są zbyt obszerne i zbyt głęboko położone aby powstały po śmierci. One powstały za życia dziecka. Jeśli zwłoki są zamrożone to kryształki lodu uszkadzają erytrocyty. Hemoglobina opuszcza je, dochodzi do chemolizy i zmiany są bledsze. Podobne zmiany są u topielców. W przypadku Magdy do obrażeń na pewno doszło za chce odtworzyć na podstawie obrażeń tor lor lotu zmarłego dziecka. Pyta, czy w połączeniu z oglądem miejsca upadku, wysokości i długości ramion oskarżonej biegli mogą ustalić przebieg Jankowski podkreśla, że dziecko to stworzenie, które często uderza główką, upada rodzicom z rąk, ale takie upadki rzadko kończą się zgonem. Natura przewidziała, że małe dziecko tak będzie się zachowywać i zadbała o odpowiednią konstrukcję ciała, zwłaszcza głowy. Kości czaszki w tym wieku nie są stwardniałe, utworzone z tkanki łącznej. Mózg i głowa ma stosunkowo małą masę. Zaś skutki urazu zależą od energii, na co wpływa masa i wysokość z jakiej się upada. Rodzice, opiekunowie przyjeżdżają z dzieckiem z urazem głowy do szpitala. Choć uderzyli, to twierdzą, że dziecko np. wypadło z łóżeczka, z rąk. Chirurdzy opracowali takie przypadki. Wynika z tego, że upadki z 5-6 stóp (ok. 150-180 cm) powodują, że albo w ogóle nie powstają uszkodzenia ciała, albo są to tylko krwiaki (siniaki i guzy), otarcia naskórka, czasem powierzchowna rana. Może być wstrząśnienie mózgu. Upadki z wyższej wysokości, ze schodów - połączone są z poważniejszymi uszkodzeniami, także w Jankowski prezentuje materiały na temat urazów czaszkowych. Mózg osób dorosłych jest niemal dwukrotnie mniej odporny na wstrząśnienie niż mózg dziecka. To wskazuje na niską podatność mózgu dziecka na urazy. Jeśli dać wiarę oskarżonej, ze dziecko wypadło jej z rąk to nie było warunków do powstania śmiertelnych obrażeń. Dziecko zmarło w bardzo krótkim czasie po powstaniu urazu. Charakter ruchu upadku dziecka przemawia przeciwko słowom pyta, czy można ustalić kąt upadku. Prof. Jankowski, że jemu dzieci jeśli wypadały z rąk to leciały najkrótszą drogą prostolinijną na podłogę. Biegły dr Chowaniak podkreśla, że stwierdzone podczas sekcji urazy, podbiegnięcia krwawe wskazują, że upadek polegał na uderzeniu tylną częścią ciała zwłaszcza okolicą potyliczną i karku o twarde podłoże. Siła tego urazu była wystarczająca, aby spowodować wylewy, ale równocześnie na tyle mała, że nie doszło do uszkodzeń kości czaszki, kręgosłupa, łopatek. Nie stwierdzono również dalszych uszkodzeń obejmujących wnętrze czaszki. Nie było np. stłuczenia czaszki, krwotoku do pyta, czy to doprowadziło biegłych do stwierdzenia, że zgon nie wystąpił w skutek urazu? Biegli odpowiedzieli, że właśnie Jankowski dodaje, że urazy czaszkowe - poza przypadkami upadku z dużej wysokości - najczęściej nie są przyczyną bezpośrednią śmierci. Od zmian w mózgu - czyli upadku - do śmierci upływają zwykle długie godziny. Przyczyną zgonu jest ciasnota śródczaszkowa - obrzęk mózgu pourazowy. W mózgu gromadzi się "woda" i to zwiększa objętość, wzrasta ciśnienie i dochodzi do rozlanego niedokrwienia mózgu i jego uszkodzenia, a następnie śmierci. W opiniowanym przypadku rozpoznano obrzęk mózgu. Żeby przyjąć, że to urazowy obrzęk to powinny być ślady urazu, a ich nie było. W tym przypadku były tylko wylewy w mięśniach. Kości czaszki były nieuszkodzone. Prof. prosi o zdjęcie z sekcji z widoczną otwartą czaszką dziecka. Prof. pokazuje sędziemu, prokuratorowi i obrońcom fotografie i wyjaśnia to co się na nich znajduje. Katarzyna W. jest spokojna. Nie reaguje. Coś notuje. Odwraca pyta, czy można wykluczyć śmierć dziecka w skutek uduszenia po zakopaniu ziemią? Prof. Jankowski podkreśla, że może stwierdzić nagłe uduszenie. W tym przypadku nie wskazali biegli rodzaju uduszenia. W czasie sekcji nie stwierdzono zmian morfologicznych, które do takich wniosków by upoważniały. Nie było śladów na szyi, odcisków opuszków palców. Wymieniono sposoby uduszenia, które nie pozostawiają śladów umożliwiających ich identyfikację. Przypominamy, że w akcie oskarżenia mowa jest o uduszeniu czymś miękkim np. szmatką, poduszką, ręcznikiem, przyciśnięcie głowy do poduszki, założenia worka na głowę, zamknięcia w ciasnej przestrzeni. W przypadku zasypania ziemią jest możliwe uduszenie o takim samym obrazie Chowaniak mówi, że jeśli osoba zostaje zakopana żywa to piasek, ziemia przedostaje się do nosa, górnych dróg oddechowych, a tego w tym przypadku nie było. Prof. Jankowski mówi, że nie zawsze tak musi być np. kiedy przysypuje się kamieniami, Kobek podkreślił, że podczas sekcji nie znaleziono śladów, aby dziecko oddychało w sytuacji prosi o przerwę, bo zeznania są trudne dla Katarzyny W. i musi ona została wznowiona. Sędzia pokazuje biegłym zdjęcia z miejsca znalezienia W. rozmawia ze swoim pyta ponownie, czy przyczyną zgonu mogło być uduszenie po przysypaniu ziemią żywego dziecka?Biegli twierdzą, że to wykluczone w tym odczytuje fragmenty zeznań Katarzyny W. i prosi biegłych o podkreślają, że wykluczyli wstrząśnienie mózgu, a opis zachowania się dziecka podawany przez oskarżoną wykluczałby, że doznało ono wstrząśnienia z utratą przytomności. Prof. Jankowski mówi, ze dziecko mogło być niespokojne, wymachiwać rączkami, nie krzycząc. Mogło dojść do stłuczenia żeber, to sekcja mówiła, że dziecko nie mogło wciągnąć powietrza, charczała, krztusiła się. Przestawała wierzgać nóżkami i rączkami. Oskarżona zaczęła, jak twierdzi, komentują, że wskazaniem do akcji reanimacyjnej jest zatrzymanie oddechu i (lub) krążenia z utratą przytomności. W takich sytuacjach ludzie nie kierują się jednak rozsądkiem. Nie było wskazań do reanimacji, bo dziecko po upadku oddychało, było przytomne. To, jak to odebrała oskarżona - trudno pyta czy istniały jakieś przyczyny dla których dziecko miałoby po upadku przestać oddychać?Zdaniem biegłych z sekcji zwłok wynika, że nie było podstaw do takiego zachowania dziecka. Gdyby doznało wstrząśnienia mózgu to sytuacja byłaby odwrotna. Przez pewien czas dziewczynka leżałaby cicho, nieruchomo, a potem zaczęłaby dochodzić do siebie i ruszać się. Miałaby zachowane krążenie i mózgu z utratą przytomności występuje bezpośrednio po urazie. Nie jest tak, że ktoś funkcjonuje normalnie, a potem traci twierdziła, że w dziecko nie dało się wtłoczyć biegłych nie było przeszkody. Przed sztucznym oddychaniem trzeba odgiąć głowę i wyjąć język, bo inaczej będziemy dmuchać do jamy akcja reanimacyjna mogła spowodować śmierć dziecka, zamknąć drogi oddechowe ?Nie jest czas zatkania dopływu powietrza, aby doszło do śmierci?3-4 minuty. Uduszenie gwałtowne składa się z 4 faz: duszności, drgawek, porażenia i wreszcie śmierci. Każda z tych faz trwa po ok. 60 sekund. U dziecka stwierdzono objawy niedotlenienia całego organizmu. By wystąpiły jest potrzebny czas od 3 do nawet 10 minut. W przypadku dziecka to krótszy podkreśla, że na wyrok wpływa zamiar, ilość dostarczanych cierpień ofierze. Przy hipotetycznym założeniu, że mamy do czynienia z zabójstwem uduszenie jest zabójstwem okrutnym?Biegli podkreślają, że to trudne pytanie. Prof. Jankowski mówił, że biorąc pod uwagę, że śmierć jest spowodowana odcięciem tlenu to jest to okrutne, związane z ogromnym stresem i strachem. Dla nas to krótkotrwałe. Ale trzeba zdawać sobie sprawę, że kilkadziesiąt sekund do utraty przytomności to dla osoby, której to dotyczy to może być bardzo długi czas. W tym przypadku chodzi o niemowlę, nie wiadomo jak dziecko to odbiera. Biegli podkreślają, że odpowiedź na to pytanie przekracza ich kompetencje. Chodzi jednak o ofiarę bezbronną, która nie jest w stanie się zakończył zadawanie pytań. Oddał głos pyta, czy jeśli wierzyć oskarżonej, że dziecko po upadku nie płakało, miało problemy z oddychaniem, to jak szybko by zaczęło płakać?Zdaniem biegłego dziecko mogło nie płakać, bo było sparaliżowane strachem. Kiedy dziecko upada, to przez chwilę jest cisza, a potem krzyk. Dziecko po upadku po chwili powinno zacząć krzyczeć. To naturalna reakcja. Biorąc pod uwagę zeznania oskarżonej nie było wstrząśnienia pyta, czy jeśli nie było przyczyn wewnętrznych, że dziecko nie krzyczało, to mogły to powodować tylko zewnętrzne przyczyny?Biegli twierdzą, że nie było przyczyn chorobowych, czy wynikających z pytania zaczyna zadawać obrońca Katarzyny prośbę biegłych ogłoszono 15 minut przerwy. AKTUALIZACJA wznowił rozprawę. Pytania zadaje obrońca. Prosi biegłych o wyrozumiałość i cierpliwość, ale chodzi mu o wyjawienie prawdy. Pytania są bardzo szczegółowe. Zobacz Nela-Styl do Xiaomi Redmi Note 10, Redmi Note 10s czarny w najniższych cenach na Allegro.pl. Najwięcej ofert w jednym miejscu. Radość zakupów i 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji.
Koledzy McCartneya śmiali się, że bierze za żonę mało seksowną Amerykankę. Ale to Linda wyprowadziła go z depresji, gdy po rozpadzie Beatlesów czuł się bezużyteczny, pił i nie miał żadnego pomysłu na życie. Byli inni. Ona kochała pustynię, łąki i zwierzęta. On uwielbiał miasto i imprezy. A jednak udało się im jak rzadko której parze. Linda i Paul McCartney przeżyli ze sobą blisko 30 lat. Urszula i Tomasz Kujawski: „Mamy za sobą wiele zakrętów, ale na szczęście udało nam się pozbierać” Prywatka u „The Beatles" „To musiała być magia / Wieczorem, gdy się poznaliśmy / Jeślibym cię nie zatrzymał / Zawsze bym tego żałował / Kilka minut później / Byłabyś już za drzwiami / Ja byłbym samotny / już na zawsze”, śpiewał Paul McCartney o ich pierwszym spotkaniu w piosence „Magic” z płyty „Driving Rain” wydanej niedługo po śmierci Lindy w 1998 roku. I z pewnością tak myślał z perspektywy niemal 30 wspólnie przeżytych lat. Intensywnych lat, w czasie których podobno nawet jednej nocy nie spędzili osobno. Czy istniało drugie takie małżeństwo? Poznali się wiosną 1967 roku w londyńskim nocnym klubie Bag O’Nails, ale wtedy ani Lindzie, ani Paulowi ten wieczór nie wydał się szczególnie magiczny. 28-letnia amerykańska fotografka Linda Eastman przyleciała do Londynu na premierę płyty Beatlesów „Sgt. Pepper’s Lonely Hearts Club Band”. Kilka dni przed konferencją wypatrzyła Paula w klubie, gdzie bawiła się ze znajomymi. On ją też zauważył. Gdy zmierzała już do wyjścia, zagrodził jej drogę i powiedział: „Cześć, jestem Paul McCartney. Wychodzisz już? Może chciałabyś do nas dołączyć, idziemy dalej się bawić”. Linda odparła, że wie, kim jest, i chętnie dołączy. Spotkali się jeszcze na premierze płyty i przyjęciu wydanym z tej okazji. Zamienili kilka zdań. Potem Linda wróciła do Nowego Jorku. Trudno uwierzyć, że ich pierwsze spotkanie wywołało w Paulu falę gorących uczuć. Uwielbiał otaczać się kobietami. W tamtym czasie miał oficjalną dziewczynę, młodziutką aktorkę Jane Asher, oraz kilka nieoficjalnych kochanek. Był przy tym sztywniakiem, który lubił narzucać zasady. Dziewczyny, zazwyczaj blondynki w stylu Brigitte Bardot, miały być dopełnieniem wizerunku najbardziej fantastycznego faceta na świecie. Dyktował im, jak powinny się ubierać, malować, czesać i z kim spotykać. Jane miała arystokratyczne pochodzenie, co dodatkowo imponowało Paulowi. Spędzali weekendy w posiadłościach bogaczy, popijali herbatkę i spotykali się z elitą. Chłopak z robotniczej rodziny wszedł do świata znanego mu jedynie z książek. Czytaj także: O Jankowskim mówiono: Miecio od Waldorffa. Oficjalnie był ciotecznym bratem albo młodszym kuzynem Fot. Keystone/Hulton Archive/Getty Images Paul McCartney, Linda McCartney, rozdanie Grammy, Los Angeles, rok Linda była wolnym ptakiem Na Lindzie towarzystwo czy kariera nie robiły wielkiego wrażenia. Była wolnym ptakiem. Pochodziła z zamożnej żydowskiej rodziny. Jej ojciec, Lee Eastman, był szanowanym prawnikiem artystów. Ale ona nie zamierzała iść w jego ślady. Miała w nosie dobrą uczelnię, wolała jechać do koledżu do dalekiej Arizony, gdzie były konie i pustynia. Nie było nic wspanialszego od galopowania przez pustkowia. Poznała tam studenta geologii Josepha Melville’a See Jr. i zaszła z nim w ciążę. Pobrali się, urodziła się Heather. Małżeństwo przetrwało półtora roku. Linda wróciła do Nowego Jorku. Szybko weszła w świat mediów. W 1965 roku poznała młodego fotografa Davida Daltona. Chciała robić zdjęcia, a on zgodził się nauczyć ją warsztatu. Zostali kochankami. Dobrze się bawiła, a jako fotografka najlepiej czuła się wśród muzyków. Miała dobre podejście, rockmani jej słuchali, fascynowała ich, choć nie była klasyczną ich bezpośrednim stylem pracy. „Wszyscy chcieli z nią się przespać! – mówił Dalton – Naprawdę, wszyscy się nakręcili! Pomyślałem sobie: jest niezła, będzie robiła dobre zdjęcia”. Na długiej liście jej jednodniowych romansów znaleźli się Mick Jagger i Jim Morrison. Czytaj także: Zbigniew Religa i Anna Religa kochali się na zabój, ale to nie była miłość od pierwszego wejrzenia Fot. Central Press/Getty Images Paul McCartney i Linda McCartney z córkami Mary i Heather, rok To jest McCartney! Po raz drugi Linda i Paul spotkali się w maju rok później w Nowym Jorku. Lennon i McCartney przyjechali promować nowy biznes Beatlesów – wytwórnię płytową Apple Records. Podczas jednej z konferencji prasowych Paul wypatrzył znajomą twarz – blondynkę, niespecjalnie seksowną, ale smukłą, o pięknych dłoniach i ciężkich powiekach. To była Linda. Poprosił ją o numer telefonu. Wyrwała czek z książeczki i zapisała. Przed powrotem do Anglii zdążyli wybrać się na przejażdżkę limuzyną. W czerwcu Paul znowu był Stanach, tym razem w Los Angeles. Zadzwonił pod numer z czeku i zostawił wiadomość, że zaprasza. Przyjechała i bez długich wstępów poszli do łóżka. Linda wróciła do Nowego Jorku zakochana. Paul miotał się między imprezami, narkotykami, panienkami, kłótniami i pracą. Czuł się samotny. „Przyjedź do Londynu, żeby pobyć tu ze mną”, poprosił Lindę. Miała wszystko rzucić, zostawić córkę i jechać? „A jak tam pojadę i będę częścią haremu?”, pytała wieloletniego przyjaciela Danny’ego Fieldsa. „Czy ty żartujesz? To jest Paul McCartney! To najpiękniejszy facet na świecie! Wynoś się stąd!”, usłyszała. Paul pracował, więc z lotniska odebrał ją szofer. Gdy Linda przekroczyła próg ogromnego domu McCartneya, zastała pobalangowy smród i bałagan. Lodówka świeciła pustkami, a kudłaty pies skulony w kącie wyglądał na głodnego. Zakasała rękawy, kazała zrobić zakupy, przywróciła porządek. Przyrządziła obiad. Uwielbiała gotować, mogła w kuchni spędzać długie godziny nad coraz to wymyślniejszymi daniami. Była zagorzałą wegetarianką, czym szybko zaraziła Paula. Dobrze się czuli ze sobą. Palili trawę – ten nałóg towarzyszył im całe wspólne życie – zwiedzali miasto, kochali się, jedli i dużo się śmiali. Paul przy Lindzie był sobą, nie musiał niczego udawać. Jeśli jesteś fanem The Beatles, to koniecznie sięgnij po te książki. Ciekawe pozycje, z których dowiesz się jeszcze więcej o muzykach. Czytaj także: Piotr i Ewa Fronczewscy: ich miłość przetrwała największe burze Fot. Michael Putland/Getty Images Paul McCartney, Linda McCartney, rozdanie Grammy, Londyn, rok Niemodna Amerykanka i narodowy skarb Fanki wystające pod domem McCartneya nie podzielały ich szczęścia. Życzyły Lindzie jak najgorzej. Tabloidy z kolei rozpisywały się o „niemodnej Amerykance” kręcącej się koło ich narodowego skarbu. „Twoja mama rzeczywiście inaczej się ubierała. Lubiła się odróżniać. Gdy ktoś zwracał mi uwagę: »Linda ma na nogach skarpetki nie od pary«, odpowiadałem: »Myślisz, że ona o tym nie wie?«”, powie McCartney w filmie nakręconym przez ich najstarszą córkę Mary. Uciekli do Nowego Jorku. To był cudowny beztroski czas. Mieszkali z Heather w małym mieszkaniu Lindy na Manhattanie. Paul zapuścił brodę, ubierał się na pchlich targach. Nikt go nie rozpoznawał. Na chwilę stali się zwykłą parą zakochanych. Jeździli metrem, łazili po muzeach, kawiarniach. Spędzali czas z Heather, którą Paul bardzo pokochał – później oficjalnie zaadoptował. Gdy kiedyś przechodzili koło buddyjskiej świątyni, Paul złapał Lindę za ręce i powiedział: „Pobierzmy się! Tu i teraz”.Linda się roześmiała i pokręciła głową. „Właśnie się rozwiodłam. Lubię moją niezależność”. Ale od tamtej pory już się nie rozstawali. Do Londynu wrócili z Heather. Potem pojechali na wakacje do Portugalii. Linda zaszła w ciążę. Pobrali się w marcu 1969 roku w londyńskim urzędzie stanu cywilnego. To miał być cichy ślub. Nie zaprosili nawet Beatlesów. Ale paparazzi ich przechytrzyli. Przed urzędem czekał tłum fotoreporterów i rozhisteryzowanych zawiedzionych fanek. Stało się: Amerykanka ukradła im idola. Czytaj także: Joanna Trzepiecińska i Janusz Anderman: była wpatrzona w niego jak obraz, później walczyła o przetrwanie Fot. Michael Montfort/Michael Ochs Archives/Getty Images Paul McCartney, Linda McCartney, Los Angeles, Kalifornia, rok Dzielna żona, partnerka we wszystkim Paul nie trzeźwiał. Nie mył się. Nie jadł. Nie odzywał. Linda sprzątała po nim puste butelki po whisky porozrzucane po ich domu na odludziu w Szkocji. Mieli tu wieść sielskie życie blisko natury z córeczkami – w sierpniu 1969 roku przyszła na świat Mary – z końmi, owcami i psami. Ale odejście Johna Lennona i rozpad Beatlesów rozłożył McCartneya na łopatki. „Czułem się bezużyteczny, niepotrzebny. Tylko chlałem”, wyznał lata później. Linda miała dość. Kazała mu się otrząsnąć, wykąpać i zabrać do roboty. „Dom czeka na wykończenie, to jedno, jesteś znakomitym muzykiem i nie możesz marnować talentu, to drugie!”, krzyczała. Wyrwała go z marazmu. Paul zaczął komponować, Linda gotowała, robiła zdjęcia, jeździli konno i budowali dom. „Potrzebuję partnera, będziesz ze mną grać”, oświadczył pewnego dnia żonie. „Nie jestem muzykiem, nie śpiewam, nie gram na żadnym instrumencie”, broniła się. Ale krótko. Uczył ją. Nagrali wspólną płytę. Potem została klawiszowcem w ich nowym zespole Wings i śpiewała drugi głos. Dobrze się bawiła na scenie, lubiła atmosferę koncertów, ale też musiała znosić bezlitosną krytykę, że fałszuje, że nie ma talentu. Z natury była cicha, ale gdy się wkurzyła, potrafiła odpalić: „Krytykują mnie, a nawet mnie nie znają. Muzyka to wielka zabawa. I dobrze się bawię”. Paul potrafił się na nią wściekać w czasie prób, ale publicznie zawsze jej bronił: „Moja wspaniała żona jest moją inspiracją, potrzebuję jej na scenie, jest świetna, bez niej nie byłoby Wingsów”. Nieważne, że Linda była kiepskim muzykiem, liczyło się, że wszystko robili wspólnie. Linda zastąpiła Paulowi Johna Lennona. Była nie tylko najcudowniejszą żoną i kochanką, ale też jedyną przyjaciółką i współpracowniczką. Urodziła im się kolejna córka Stella, a kilka lat później wymarzony syn James. W trasę jeździli całą rodziną. Wracali do domu zmordowani. Zamieszkali na farmie w Sussex nad kanałem La Manche, gdzie wiedli zwyczajne życie. Nie zatrudniali armii służących, mieli jedną i tę samą gosposię przez lata. Dzieci chodziły do państwowej szkoły. Nie różniły się od rówieśników poza tym, że więcej podróżowały. Gdy pod koniec lat 70. rozpadł się pierwszy skład „Wingsów", Paul zdał sobie sprawę, że nie wygra z „The Clash" czy „Sex Pistols". Przestał być liderem popkultury. Ale czuł się uzależniony od sceny, więc zatrudniali nowych muzyków i nadal jeździli w trasy. Linda była już tym nieco znużona,zaczęła realizować swoje marzenia: pisała książki kucharskie, robiła zdjęcia i angażowała się w obronę praw zwierząt. „Nie jem niczego, co ma twarz”, mówiła publicznie. A także: „Jeśli rzeźnie miałyby szklane ściany, cały świat przeszedłby na wegetarianizm”. Została najsłynniejszą wegetarianką na świecie. Paul z dumą jej kibicował. 8 grudnia 1995 roku zdiagnozowano u Lindy raka piersi. Najpierw miał to być niegroźny guz. Szybko jednak okazał się nie taki łagodny i konieczna była chemioterapia. Nastąpiły przerzuty. Paul z każdym dniem tracił Lindę. Nie odstępował jej na krok.„Jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie”, mówił, gdy ścięła włosy króciutko. W marcu 1998 roku polecieli jeszcze do Paryża na pokaz kolekcji Stelli. Po powrocie Linda zdecydowała, że chce jechać na ukochane ranczo do Arizony. Ranki spędzali tam na przejażdżkach konnych po pustyni. Dni z dziećmi w ogrodzie. 16 kwietnia Linda nie miała już siły, by wstać z łóżka. Paul czuwał przy niej cały dzień i podobno zdążył jej jeszcze wyszeptać do ucha: „Siedzisz na swoim ukochanym koniu appaloosa, jest piękny wiosenny dzień, jedziemy sobie przez las. Wszędzie kwitną dzwonki i niebo jest czyste i niebieskie”.- W tekście wykorzystano książki: „Paul McCartney. Życie” Petera Carlina (tłum. Piotr Metz, wyd. Axis Mundi) i „McCartney w rozmowach” Paula du Noyer (tłum. Maciej Studencki, wyd. Bukowy Las). Czytaj także: Anna Romantowska i Krzysztof Kolberger: małżeństwo z miłości i przyjaźni Tekst ukazał się w miesięczniku „Uroda Życia” 6/2017 AUTORKA: Maria Fedro-Boniecka Fot. Diane Freed/Getty Images Paul McCartney, Linda McCartney, lata 90. XX wieku
Nela Styl Katarzyna Cichy. Adres. Roszyce 8, 57-300, Roszyce. NIP. 8831552054. Powyższa informacja nie zawiera danych kontaktowych, aby skontaktować się z daną Kategoria: Nowożytność Data publikacji: Autor: Przy tekście pracowali także: Maria Procner (redaktor) Maria Procner (fotoedytor) Wrażliwa i inteligentna dziewczyna musiała porzucić swoje dotychczasowe życie, by związać się ze skrzywionym psychicznie i zakompleksionym następcą tronu. Ich noc poślubna okazała się kompletną porażką, której skutki miała odczuć cała Europa. Co wydarzyło się między Katarzyną Wielką a Piotrem III Romanowem? Gdy 2 maja 1729 roku w Szczecinie przyszła na świat Zofia Augusta Anhalt-Zerbst, nic nie wskazywało na to, że zostanie jedną z najpotężniejszych kobiet w dziejach Europy. Dziewczynka dorastała w skromnym domu, gdzie panowała surowa, wojskowa atmosfera. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczała, że kiedyś włoży na głowę koronę. Oraz co zrobi z posiadaną władzą. Wszystko zmieniło się, kiedy panująca w Rosji Elżbieta zaczęła szukać idealnej kandydatki na żonę dla swego siostrzeńca, Piotra, którego uczyniła następcą tronu. Jej wybór padł na Zofię. Z początkiem 1744 roku młodziutka narzeczona wyruszyła do Sankt Petersburga z kilkoma sukniami noszącymi już ślady zużycia oraz bielizną ślubną uszytą ze starych prześcieradeł. Na końcu drogi czekało na nią nowe życie, które wieść miała jako Katarzyna – prawosławna wielka księżna, żona Piotra III i przyszła imperatorowa Rosji. Narzeczona czy koleżanka? Piotr wyszedł na spotkanie swojej przyszłej żonie, najwyraźniej ciekawy, z kim przyjdzie mu dzielić małżeńskie łoże. Sam nie był księciem z bajki – od dzieciństwa chorowity miał wyłupiaste oczy, szerokie usta, cofniętą szczękę, rzadką czuprynę i niezgrabną sylwetkę. Inteligencją również nie grzeszył. Co więcej, wychowanie twardą ręką przez wielkiego marszałka książęcego dworu, dawnego oficera kawalerii Otto Brümmera, przyniosło opłakane skutki. Jak podsumowuje Robert K. Maisse w biografii „Katarzyna Wielka – portret kobiety”: Przemoc, jakiej nieustannie był poddawany Piotr, wydała owoc w postaci żałosnego dziecka o wypaczonym charakterze. Stał się bojaźliwy, podstępny, nieprzyjazny, chełpliwy, tchórzliwy, obłudny i okrutny. […] Otto Brümmer był najgorszym potworem, jakiemu Piotr musiał stawić czoło we wszystkich sferach swego nieszczęśliwego życia. Wyrządzone przez niego szkody miały się w pełni ujawnić w przyszłości. Shakko – Own work CC BY-SA Replika sukni ślubnej Katarzyny. Katarzyna stanowiła żywy kontrast wobec Piotra – inteligentna erudytka, przyjazna wobec innych i pełna młodzieńczej radości życia, a do tego niezwykle urodziwa ze swoimi gęstymi, ciemnymi włosami, ciemnoniebieskimi oczami, ładnie wykrojonymi ustami i zgrabną sylwetką. Narzeczony widział w niej jednak nie życiową partnerkę, lecz… towarzyszkę zabaw, z którą wreszcie mógł porozmawiać w ojczystym języku. Zaufał przyszłej żonie na tyle, że zwierzał się ze swoich uczuć, także względem innych kobiet. I choć sprytna Katarzyna bez szemrania przyjęła rolę przyjaciółki, gdy Piotr zachorował na ospę, zrzuciła maskę. Na widok opuchniętego i pokrytego bliznami, wychudłego mężczyzny nie potrafiła ukryć obrzydzenia. Jak wspominała w swoich pamiętnikach: „Rysy mu zgrubiały (…). Był ostrzyżony i miał olbrzymią perukę, która go jeszcze bardziej szpeciła. (…) doprawdy zbrzydł okropnie”. Zakompleksiony Piotr zapewne boleśnie odczuł to odrzucenie. Z czasem uczucie żalu zmieniło się w złośliwość i niechęć wobec urody, radości i powodzenia żony. Ospa stała się rysą na wspólnym życiu Piotra i Katarzyny – i to jeszcze zanim się ono zaczęło! Zobacz również:Konkurs: „Tajemnicze zgony władców” i „Caryca Katarzyna i król Stanisław”Anastazja Romanowa. Czy córka cara Mikołaja II przeżyła własną egzekucję?Dymitr Samozwaniec. Cudownie ocalały syn Iwana Groźnego czy oszust stulecia? Noc poślubna, której nie było Tymczasem Elżbieta oczekiwała od siostrzeńca i jego żony przede wszystkim spełnienia dynastycznego obowiązku. Nawet bal po zaślubinach został przerwany przed czasem, aby para młoda mogła udać się w asyście tradycyjnego orszaku do swoich apartamentów. Przebieg ceremonii opisuje Iwona Kienzler w książce „Caryca Katarzyna i król Stanisław. Historia namiętności”: Ogromne łoże, pokryte czerwonym atłasem, mające zostać w zamiarach cesarzowej gniazdkiem miłości wielkiego księcia i księżnej, znajdowało się pośrodku sypialni. Po wejściu do komnaty nowożeńcy rozstali się – Piotr wraz z resztą mężczyzn wyszedł, natomiast damy dworu pomogły pannie młodej się rozebrać i odziały ją w piękną różową koszulę nocną, sprowadzoną prosto z Paryża. Potem księżna położyła się do łóżka, pożegnała z dwórkami i czekała samotnie na dalszy rozwój wypadków. Niestety nic się nie stało – a przynajmniej nie to, co zazwyczaj dzieje się w noc poślubną. Katarzyna czekała godzinami. „Byłam sama i nie wiedziałam, co powinnam zrobić. Wstać? Pozostać w łóżku? Nie miałam pojęcia” – wspominała. Pan młody nie spieszył się do żony, bo w międzyczasie… zamówił kolację. A gdy w końcu zjawił się w komnacie, śmierdzący alkoholem i tytoniem, oświadczył: „Ale moja służba miałaby zabawę, gdyby zobaczyła nas razem w łóżku”, po czym… zasnął. Zszokowana i zdezorientowana Katarzyna nie zmrużyła oka do rana. Wychowana w pobożnej protestanckiej rodzinie, niewiele wiedziała o sprawach damsko-męskich. Z pewnością jednak nie były jej one obojętne, bo temperament miała duży (jak dowiodły jej późniejsze relacje z mężczyznami). Na dodatek była młoda i ładna. Dlaczego więc wielki książę nie skonsumował małżeństwa? Problem wagi państwowej Piotr mógł mieć blokadę psychiczną, związaną z trudnym dzieciństwem i niskim poczuciem własnej wartości. Według innej hipotezy przyczyna jego niemocy była zgoła inna. Niewykluczone, że był fizycznie niezdolny do współżycia. Sama Katarzyna przemilczała tę kwestię. Nieco światła rzucają jednak źródła. Markiz de Castéra, francuski dyplomata, autor trzytomowego „Żywotu Katarzyny II” wydanego rok po jej śmierci, pisał, że Piotr cierpiał na „drobną niedoskonałość”, której mógłby zaradzić „każdy petersburski rabin lub chirurg”. publiczna Ślub Katarzyny i Piotra uświetnił pokaz fajerwerków. Niestety, w łożu małżeńskim zabrakło ognia. Cóż to takiego? Chodziło prawdopodobnie o stulejkę – zwężenie ujścia napletka uniemożliwiające zsunięcie go z żołędzi i powodujące silny ból podczas erekcji. Za tą teorią przemawia fakt, że lekarz następcy tronu zalecił odłożenie zaślubin (Katarzyna wspomina, że mieli poczekać aż skończy 21 lat), ale zapewne nie zgodziła się na to cesarzowa Elżbieta, której zależało na jak najszybszym zapewnieniu ciągłości dynastii. Z pewnością na młodziutkiej Katarzynie mocno odbił się fakt, że mąż nią wzgardził. Na dodatek – odepchnięta i upokorzona – musiała wysłuchiwać jego zwierzeń na temat innych dam, które skradły jego serce. Co gorsza, wielki książę, sam unikając małżeńskich obowiązków, zachęcał żonę, by flirtowała z mężczyznami. W ten sposób pchnął ją w ramiona Siergieja Sałtykowa. Był tylko jeden problem – Katarzyna nadal nie współżyła z Piotrem, więc ewentualna ciąża mogłaby doprowadzić do skandalu. Kochanek księżnej uknuł więc skomplikowaną intrygę, w efekcie której „defekt” następcy tronu został naprawiony, a on sam nauczył się czerpać przyjemność z seksu. Niestety dla Katarzyny – poza zyskaniem alibi w razie „wpadki” – niewiele miało się zmienić. (Nie)szczęśliwe narodziny Coraz wyraźniej zdawała sobie sprawę z faktu, że tkwi w wyjątkowo niedobranym małżeństwie. Początkowo ją i Piotra łączyła przynajmniej przyjaźń i sympatia, lecz gdy one zniknęły, pozostało jedynie uczucie zawodu i upokorzenia. Mąż do wspólnej komnaty sprowadzał myśliwskie psy, u boku których sypiał, w małżeńskim łożu bawił się ołowianymi żołnierzykami. Christoph Grooth/domena publiczna Zakompleksiony, dziecinny i niezbyt urodziwy Piotr okazał się fatalnym mężem. Dwa tygodnie po ślubie oznajmił, że zakochał się w jednej z dwórek swojej ciotki. Być może w ten sposób chciał urazić żonę, a może jedynie wyjaśnić brak zainteresowania nią? Podsuwał jej kolejnych kochanków, choćby braci Czernyszewów. Trudno powiedzieć, czy Katarzyna skorzystała z tego przyzwolenia. W każdym razie żaden z jej romansów – faktycznych i domniemanych – nie przyniósł owoców w postaci potomstwa. Do czasu. W kolejnych latach Katarzyna dwukrotnie zaszła w ciążę i dwukrotnie poroniła. Ostatecznie za trzecim „podejściem” 20 września 1754 roku po kilkunastogodzinnym porodzie wydała na świat upragnionego następcę tronu – przynajmniej oficjalnie. Chłopiec, który zgodnie z wolą Elżbiety chłopiec otrzymał imię Paweł, został niemalże wyrwany z ramion matki tuż po porodzie. Ją samą zostawiono wyczerpaną bez opieki na wiele godzin. Nikt nie przyniósł jej nawet wody do picia. Jak opisuje zajście w książce „Caryca Katarzyna i król Stanisław. Historia namiętności” Iwony Kienzler: Nieszczęsna położnica bardzo szybko i boleśnie przekonała się, że wypełniwszy swoje zadanie, stała się właściwie zbędna. Elżbieta czym prędzej poleciła wykąpać noworodka, zawinąć go w pieluszki, po czym wzięła dziecko na ręce i wyniosła do swojej komnaty, nie interesując się zupełnie losem i zdrowiem Katarzyny, która godzinami leżała na łóżku porodowym, czyli twardym materacu położonym wprost na podłodze. Pozostawiona sama sobie bała się, że umrze. Blizna na sercu „Byłabym gotowa polubić mego nowo poślubionego męża, gdyby tylko był zdolny do uczuć lub skłonny do ich okazywania” – konstatowała ze smutkiem Katarzyna. „Powiedziałam sobie: Jeśli sobie pozwolisz pokochać tego człowieka, staniesz się najnieszczęśliwszym stworzeniem na ziemi. (…) Ta pierwsza blizna na zawsze pozostała na mym czułym sercu” – zanotowała w pamiętniku. Po tym, jak tuż po porodzie odebrano jej syna, zupełnie wyrzekła się miłości. Z biegiem lat stawała się coraz bardziej bezwzględna i wyrachowana, odbijając sobie w ten sposób lata upokorzeń. Przez jej łoże przewinęło się wielu mężczyzn. Ale czy któregoś naprawdę kochała? Niektórzy twierdzą, że Grigorija Potiomkina, inni zaś, że Stanisława Augusta Poniatowskiego, lecz przecież nie z miłości, a we własnym interesie pomogła mu zasiąść na polskim tronie. Bez żalu porzuciła marzenia o rodzinnym szczęściu i nie zawahała się przed niczym na drodze do osiągnięcia swoich celów. W carycy Katarzynie Wielkiej nie było już śladu tej wrażliwej młodziutkiej dziewczyny, która przed laty przybyła na rosyjski dwór. Czy gdyby jej i Piotra nie zraziły do siebie nieporozumienia i upokorzenia, a ich kiełkująca przyjaźń nie zmieniła się we wzajemną niechęć, koleje losu – także dla Polski – mogły potoczyć inaczej? Bibliografia: A. Andrusiewicz, Katarzyna Wielka – prawda i mit, Świat Książki 2012. G. Kaus, Katarzyna Wielka, t. 1, Wydawnictwo Stanisława Cukrowskiego 1936. I. Kienzler, Caryca Katarzyna i król Stanisław. Historia namiętności, Lira 2017. R. K. Massie, Katarzyna Wielka. Portret kobiety, Znak 2012. Pamiętniki cesarzowej Katarzyny II, oprac. Serczyk, Wydawnictwo MG 1990. H. Troyat, Katarzyna Wielka. Nienasycona żądza życia i władzy, Amber 1996. Kup książkę z rabatem na stronie Kup książkę „Caryca Katarzyna i król Stanisław” w swojej ulubionej księgarni: Zobacz również Nowożytność Noce poślubne francuskich władców W sprawach sercowych monarchowie nie mieli łatwo. Polityczne sojusze i dynastyczne aspiracje zawsze były przedkładane nad ich osobiste uczucia i porywy namiętności. Francuscy królowie i... 20 marca 2019 | Autorzy: Joanna Kurkiewicz Miłość i śmierć na szczytach władzy Miłość i zdrada, namiętność i śmierć – nigdy dotąd historia nie była przedstawiona w tak porywający sposób. Znana pisarka Iwona Kienzler w książkach „Caryca Katarzyna i... 10 marca 2019 | Autorzy: Redakcja Kup Nela Styl w kategorii Sport i turystyka na Allegro - Najlepsze oferty na największej platformie handlowej. - Działalność agentów specjalizujących się w sprzedaży pozostałych określonych towarów - Działalność agentów zajmujących się sprzedażą towarów różnego rodzaju - Sprzedaż hurtowa zegarków, zegarów i biżuterii - Sprzedaż hurtowa pozostałych artykułów użytku domowego - Pozostała sprzedaż detaliczna prowadzona w niewyspecjalizowanych sklepach - Sprzedaż detaliczna zegarków, zegarów i biżuterii prowadzona w wyspecjalizowanych sklepach - Sprzedaż detaliczna artykułów używanych prowadzona w wyspecjalizowanych sklepach - Sprzedaż detaliczna pozostałych wyrobów prowadzona na straganach i targowiskach - Sprzedaż detaliczna prowadzona przez domy sprzedaży wysyłkowej lub internet - Pozostała sprzedaż detaliczna prowadzona poza siecią sklepową, straganami i targowiskami
Sprawdź oferty użytkownika Wasaczek na Allegro. Odkryj radość zakupów i 100% bezpieczeństwa transakcji.
- Agents specialised in the sale of other particular products - Agents involved in the sale of a variety of goods - Wholesale of watches, clocks and jewellery - Wholesale of other household goods - Other retail sale in non-specialised stores - Retail sale of watches, clocks and jewellery in specialised stores - Retail sale of second-hand goods in specialised stores - Retail sale via stalls and markets of other goods - Retail sale via mail order houses or via Internet - Other retail sale not in stores, stalls or markets

Kup Nela w kategorii Zabawki dla dzieci na Allegro - Najlepsze oferty na największej platformie handlowej.

CCFj. 307 106 356 83 306 170 146 280 85

nela styl katarzyna cichy allegro